To tylko spacer, tylko spacer – powtarzałam w swojej głowie, czując coraz mocniejszy uścisk jego dłoni na swoim nadgarstku.
Rozmawialiśmy i nagle zapadła cisza. Cisza, która grzmiała w mojej głowie. Tak bardzo lubił słuchać moich opowieści, niekończącego się zaangażowania w rozmowę. Jednak nie dziś. Złapał mnie za włosy, nie bacząc na przechodzących obok ludzi, przyciągnął do siebie i bardzo niskim, spokojnym głosem, którego jeszcze nie znałam zapytał, czy mu ufam.
Zdziwiło mnie to pytanie, znałam go już tyle czasu, wiedziałam, co lubi, co kocha i oczywistym było, że mu ufam. Na potwierdzenie wysłałam swój promienny uśmiech nr 3, w którym to moje pyzate policzki unosiły się do góry. Poczułam ciepło jego oddechu na mojej szyi.
– Zadałem pytanie – warknął.
Zaczęłam wywód jak to dobrze go znam, więc czemu miałabym mu nie ufać… Jego silna dłoń znalazła się na moich ustach.
– Tak lub nie.
Odsunął dłoń i patrzył na mnie takim wzrokiem, że każda sekunda stawała się minutą, słyszałam uderzenie swojego serca.
– Tak – wyszeptałam cicho.
***
Było ciemno, miałam zasłonięte oczy i drżałam. Nie wiem, czy z zimna, czy ze strachu, który wypełniał wszystkie moje członki. Po prostu drżałam. Usłyszałam kroki, kroki, których nie znałam, takie „marszowe”. Skojarzyły mi się z defiladami żołnierzy, których oglądałam w telewizji, zachwycając się ich postawą i odwagą.
Taki ideał mężczyzny silny, odważny i honorowy… ale przecież On nie nosił takich trepów – elegancki mężczyzna zawsze w pięknie błyszczących butach i nienagannie wyprasowanej koszuli. To nie mógł być On. W tym momencie na moim ciele pojawiła się gęsia skóra – ponownie nie wiedziałam, czy to strach, czy chłód. Wiedziałam, że stoi naprzeciwko mnie. Jestem na kolanach. Przy każdej próbie większego poruszenia coś zimnego zaciska się coraz bardziej na moich nadgarstkach.
Poczułam jego dłoń na policzku.
– To boli – warknęłam przez zęby.
Mogłam nic nie mówić. Zabolało i na drugim policzku. Było za mocne. Ze związanymi rękoma nie potrafię trzymać równowagi. Przewróciłam się.
Nic nie mówił. Po prostu złapał za włosy i podniósł mnie na z powrotem na klęczki. Klęczałam i drżałam. Rozpiął moje nadgarstki i powiedział, że mam się rozebrać. Już wiedziałam, że to nie On, że to ktoś inny…
Zadałam pytanie, co ze mną robi, tak bardzo się bałam. Nic nie odpowiedział, ponownie spiął moje ręce, złapał za włosy, rzucił na kolana i włożył moją głowę do czegoś, co było wypełnione wodą. Zaczęłam się szamotać, strach przechodził przez moje ciało, zaczęłam panikować, wyrywać się – podniósł mnie za włosy pytając, czy się rozbiorę. Zaczęłam dyskutować i nim się zorientowałam ponownie moja głowa była w wodzie – wtedy już wiedziałam, co mu odpowiem, nie musiał pytać. Prawie, że wykrzyczałam, że się rozbiorę.
Nie minęła sekunda i stałam jak mnie Pan Bóg stworzył. Poczułam pociągniecie za włosy i intuicyjnie klęknęłam. Pociągnął głowę w dół. Leżała przy samej ziemi, a tyłek sterczał nagi. Ze skutymi rękoma niewiele można zrobić. Poczułam świst i uderzenie. Zacisnęłam zęby, spięłam pośladki. Kolejne uderzenie i kolejne.
Rozchodziło się po mnie ciepło. Przestałam stawiać opór. Czułam jak po moich udach cieknie… Musiało to być bardzo widoczne. Włożył we mnie swój palec, potem przysunął do moich ust i powiedział, że Jego ręka ma być czysta. Była w tej chwili.
Podniesienie mnie za włosy nie sprawiało mu problemu. Klęczałam. Usłyszałam dźwięk rozpinanego rozporka od spodni. Wiedziałam, co się stanie. Wszedł w moje usta cały, wypełnił mnie po brzegi, czułam jak lecą moje łzy, jak się duszę, nie mogę oddychać.
Szarpnięcie za włosy i mam chwilę na złapanie oddechu. Zahaczyłam zębami … nawet nie wiem, kiedy moje piersi zaczęły być okładane czymś, co wywoływało nieziemski ból, złapał za sutki, które do tej pory nie wiem w jaki sposób potrafią wykręcić się o 180 stopni. I nastąpiła cisza. Cisza, w której słyszałam swój przyśpieszony oddech i kogoś… ktoś tam jeszcze był.
– Postaraj się – syknął.
Postarałam się.
– W końcu… obciągasz jak rasowa dziwka – usłyszałam przez mgłę, bo byłam w swoim świecie, gdzie jestem ja i męski członek, który penetruje moje usta.
– Połknij. – bez zastanowienia to zrobiłam. Czułam jak po moim policzku wszystko spływa. Wziął na palec, abym mogła delektować się Jego smakiem.
Kazał usiąść. Uwolnił moje ręce. Rozwiązał oczy. Ku mojemu zdziwieniu na krześle zobaczyłam przyglądającego się mi znajomego, z którym to byłam na spacerze.
– Wszystkiego najlepszego – powiedział z uśmiechem na ustach.
Tak – to był mój prezent urodzinowy.
Zostaw komentarz